Tragiczny finał akcji w Parzniewicach

Był 7 października 1944 roku. Zapadała noc. Mieszkańcy Parzniewic, szykując się do snu, nawet nie przypuszczali, że może to być najtragiczniejsza noc w czasie całej wojny.

Kiedy w domach dogasały ostatnie światła, grupa żołnierzy AK wyruszyła – jak się okazało – na swoją ostatnią akcję. Zadaniem ich był transport i ochrona radiostacji całego obwodu piotrkowskiego AK. Radiostacja miała być transportowana z kolonii Parzniewiczki do lasu Sepna w okolicy Kacprowa. W całej akcji udział brało pięciu żołnierzy, a byli to: Józef Mistrzak „Kogut” dowódca, Leon Famulski „Lew”, Władysław Starnawski z Napoleonowa ubezpieczający, Bolesław Krawczyk z Siódemki jako woźnica i „Bokser” radiotelegrafista. Po załadowaniu i zamaskowaniu radiostacji na wóz wyruszyli w drogę, która wiodła z kolonii Parzniewiczki do drogi Parzniewice – Truszczanek, a następnie do Parzniewic. Dalsza trasa pozostaje nieznana, ponieważ w Parzniewicach akcja miała swój tragiczny koniec.
Gdy żołnierze dojechali do majątku w Parzniewicach, z budynku przy drodze (budynek ten niedawno został wyburzony) i z zarośli z drugiej strony padły strzały. Niemcy najpierw strzelali do koni, potem do ludzi na wozie. Dwóch z jadących – Starnawski i Krawczyk – zeskoczyli z wozu i uciekli w kierunku lasu, gdzie się rozdzielili. „Kogut” i „Bokser” zostali zabici na miejscu, natomiast Leon Famulski „Lew” z ciężkimi ranami nóg żył. Do całej akcji Niemcy byli przygotowani. Oddział liczył około pięćdziesięciu żołnierzy. Do akcji ściągnięto dodatkowo granatową policję z Niechcic, a teren, na którym rozegrał się dramat, Niemcy oświetlali racami.

Józef Mistrzak „Kogut”

Następnego dnia wczesnym rankiem żołnierze niemieccy wtargnęli do wszystkich domów we wsi i wyciągnęli z nich mężczyzn, prowadząc na plac koło kościoła. Mężczyźni stali z podniesionymi rękami z myślą, że to koniec. Na plac zajechały wozy, a na jednym z nich były ciała zabitych polskich żołnierzy. Zwłoki – według relacji świadków – były zmasakrowane. Kiedy zdjęto je z wozu, wezwano do rozpoznania dwóch mężczyzn, a byli to: Adam Wlazłowski oraz burmistrz Parzniewic, z pochodzenia Niemiec, Adam Hamerling. Żaden z nich nie przyznał się do tego, że któregoś z zabitych poznaje, obaj też zaprzeczyli, że rozpoznają Leona Famulskiego. Ciała zabitych oraz ciężko rannego wywieziono do Łękińska. Leon Famulski po przesłuchaniach zmarł. Wszystkich pochowano na cmentarzu w Łękińsku w jednej mogile. Jednak po kilku dniach z Kleszczowa przyjechali Niemcy i kazali odkopać grób. Obdarli ciała z ubrań i dopiero pozwolili je pochować. Prawdopodobnie po wyzwoleniu rodziny poległych ekshumowały ciała swoich bliskich i na własny koszt przeniosły je na cmentarze parafialne.
Na temat zdrady mówiło się od zawsze. Kto zdradził plany akcji oraz trasę transportu radiostacji, tego nie wiadomo. Jak zawsze w takich przypadkach krążą plotki, ale bez wyraźnych dowodów nie można nikogo obwiniać. Jest wiele poszlak.
W tym tragiczny dniu stał tu drewniany krzyż z umieszczoną na nim później tabliczką „Bohaterom, którzy w walce o wolność polegli w tym miejscu – cześć”.
W miejscu tej tragedii mieszkańcy wybudowali kapliczkę, na której umieszczono medalion z wizerunkiem Matki Boskiej z Dzieciątkiem i godło państwowe. Obecna kapliczka jest pamiątką tego wydarzenia.
Kim byli polscy żołnierze? Leon Famulski „Lew” pochodził z Napoleonowa. Kiedy wstąpił do AK, tego nie wiemy. Wiadomo natomiast, że jeden z jego braci walczył jako lotnik w Anglii, a drugi również brał czynny udział w konspiracji. Więcej wiadomo o „Kogucie” Józefie Mistrzaku, dowódcy akcji. Posługiwał on się również nazwiskiem Józef Malinowski i pochodził prawdopodobnie z Pabianic. Mistrzak był kapralem, żołnierzem Narodowej Organizacji Wojskowej, która w 1943 roku weszła w skład AK. „Kogut” był dowódcą patroli dywersyjnych zajmujących się zdobywaniem broni i likwidacją konfidentów. Głośną akcją jego grupy było zastrzelenie konfidenta Romana Moskulaka współpracującego z Gestapo. Moskulak został zabity 20 sierpnia 1943 w dzień targowy w Piotrkowie. Takich akcji było więcej. Po rozbiciu oddziału „Błysk”, którego był członkiem, działał przy obstawie radiostacji obwodu piotrkowskiego AK. W celu uniknięcia wykrycia radiostacji zachodziła konieczność częstej zmiany lokalizacji.
Tyle wiemy. Może kiedyś uda się dopisać nowe fakty.
(Paweł)