Podporucznik Józef Migasiński świętował setne urodziny

Setne urodziny świętował 15 lutego 2020 r. podporucznik Józef Migasiński z Woli Krzysztoporskiej, uczestnik walk partyzanckich na Wileńszczyźnie, członek AK, a później żołnierz Wojska Polskiego. Gratulacje i życzenia z tej okazji złożyli panu Józefowi m.in.: wójt gminy Wola Krzysztoporska Roman Drozdek, pracownicy USC, przedstawiciele KRUS i wojewody łódzkiego oraz członkowie rodziny.

Pan Józef Migasiński, pseudonim „Jakub”, „Jaskółka”, przywitał gości – jak na żołnierza przystało – w mundurze. Kwiaty, życzenia i upominki przekazał jubilatowi wójt gminy Roman Drozdek. – Dziś kłaniają się przed Panem wszystkie urzędy i mieszkańcy całej gminy Wola Krzysztoporska, której jestem przedstawicielem – mówił wójt, składając życzenia, do których przyłączyli się przedstawiciele USC, KRUS i wojewody łódzkiego.
A później przyszedł czas na wspomnienia, oglądanie starych fotografii, a nawet piosenkę w wykonaniu jubilata.
Pan Józef urodził się 16 lutego 1920 r. w Woli Krzysztoporskiej. Tu ukończył sześcioklasową szkołę podstawową. W czasie II wojny światowej, w roku 1940 wywieziony został na przymusowe roboty do Niemiec (okolice Turyngii).Oto fragment wspomnień pana Józefa z tamtego okresu.
„Zatrudniono mnie w firmie Lorenz, a po pewnym czasie przewieziono do Ostrowca koło Wilna, gdzie pracowałem na tartaku. Przez miejscową ludność nawiązałem kontakt z oddziałem partyzanckim. W kwietniu 1943 r. partyzanci dokonali akcji na tartak, a mnie z grupą wtajemniczonych uprowadzili ze sobą. Od tej pory stałem się żołnierzem Armii Krajowej. Przydzielono mnie do 6. Brygady Wileńskiej pod dowództwem Aleksandra Krzyżanowskiego, ps. „Wilk”. Moim bezpośrednim dowódcą był „Dziewicz”, również „Tońko”, pamiętam też majora „Konara”, „Lisa”. Brałem udział w licznych walkach z Niemcami. Pamiętam akcje na Kaszety, Worniany, Murowaną, Oszmiankę, Gudogaj i wiele innych. Po zbliżeniu się linii frontu i aresztowaniu dowództwa, wycofaliśmy się do puszczy białostockiej, skąd po pewnym czasie zaczęliśmy grupowo wychodzić. Wtedy zostałem z kolegami aresztowany przez żołnierzy sowieckich i pod groźbą użycia broni odprowadzony do Lidy, a stamtąd przewieziony do Białegostoku i wcielony do odrodzonego Wojska Polskiego, dzięki czemu uniknąłem wywiezienia w głąb Rosji. Po ukończeniu 3-miesiecznej szkoły podoficerskiej przydzielono mnie do 7. Dywizji 28. Pułku Piechoty na stanowisko dowódcy plutonu. Przeszedłem cały szlak 9. Dywizji, a kiedy padł Berlin i myślałem, że to koniec mojej męczarni, przerzucono mnie na Ukrainę, gdzie przez 9 miesięcy walczyłem z bandami UPA. W 1946 r. zostałem zdemobilizowany. Mam szereg odznaczeń frontowych, a w 1982 r. dostałem Krzyż Kawalerski. Dlaczego tak późno? Nie wiem. Po cichu mówiono, że przez te dwie literki AK, no i byłem bezpartyjny. Do ZBOWiD-u wstąpiłem w 1965 r. jako członek zwyczajny.” – czytamy we wspomnieniach spisanych przez pana Józefa w 1993 r.
Po wojnie pan Józef przez wiele lat pracował w Wolskich Zakładach Przemysłu Barwników „Organika”. Dochował się dwojga dzieci, czworga wnucząt i siedmiorga prawnucząt.
Panie Józefie, życzymy 200 lat!

Fot. A. Wiktorowicz